Tekst: Zbigniew Szczygielski
16 kwietnia 1950 roku. W San Remo padało. Czerwoną, wyścigową Alfę 158 mechanicy okryli od góry dla podtrzymania odpowiedniej temperatury silnika. Twarze członków zespołu nie zdradzały nadmiaru optymizmu. Pierwszy start Alfy Romeo w nowej Formule 1 rozpoczynał się mało zachęcająco. Tym bardziej, że na starcie wyścigu pojawiły się w tym roku wszystkie najlepsze europejskie teamy. Ale nie to było głównym zmartwieniem Alfa Corse. Główny powód do niepokoju był równie czerwony jak Alfa i nazywał się Ferrari. Na domiar złego Enzo Ferrari bardzo serio podszedł do startów w nowej Formule i przygotował do tego wyścigu aż sześć egzemplarzy Ferrari 125 ze znakiem czarnego konika na żółtym tle. Sześć przeciw jedynej Alfie. Wystawienie jednego tylko samochodu, to ogromne ryzyko, ale tym razem okoliczności nie pozwalały na nic więcej. Dział Alfa Corse stał przed wyborem: ta jedna albo żadnej. Czy mogło być gorzej?
Można zadawać sobie pytanie, czy w tej sytuacji Alfa miała jakiekolwiek nadzieje na sukces? W takich chwilach można liczyć tylko na szczęście i na ludzi. Tym jedynym, który musiał stawić czoła sześciu Ferrari, był Juan Manuel Fangio, argentyński kierowca wyścigowy, syn włoskiego imigranta. Karierę rozpoczął w 1938 roku od lokalnych wyścigów w Argentynie. Dzięki sponsoringowi Generała Perona mógł w 1949 roku pokazać swe umiejętności w Europie. Przyjechał i wygrał pięć europejskich wyścigów – trzy na Maserati oraz po jednym na samochodach Ferrari i Gordini. Także dla niego była to szansa pokazania się w najlepszym samochodzie wyścigowym tamtych lat, Alfie 158. Od zakończenia wojny Włosi starali się przekazywać egzemplarze tego samochodu tylko we włoskie ręce. A choć Fangio nie był już „młodym talentem”, na pewno był nowym talentem na europejskich torach wyścigowych.
Pierwszą pozycję startową zajęło Ferrari. Za jego kierownicą siedział najlepszy kierowca teamu, jeden z faworytów wyścigu, Alberto Ascari. Start. I od razu dwa następne Ferrari zdołały wyprzedzić Alfę. Tipo 158 spadła na czwarte miejsce. Przez kilka dalszych okrążeń Fangio utrzymywał się na tej pozycji za Ascarim, Villoresim i Sommerem. Ciasny tor, miejscami podobny do tego w Monaco, nie dawał jednak konkurentom znacznej przewagi. Na trzynastym okrążeniu Alfa wyszła na prowadzenie! Wywalczone prowadzenie Fangio utrzymał już do końca wyścigu.
Gran Premio di San Remo przypadło jedynej startującej Alfie. Ale Ferrari pokazał, że będzie walczył w tym roku. Walka dopiero się zaczynała. Stawką nie była wygrana w jednym Grand Prix – stawką był cały sezon. Od początku 1948 roku widać było stałą zwyżkę formy samochodów z Modeny. W 1950 roku Ferrari wygrały już po raz trzeci z rzędu wielki wyścig Mille Miglia, wcześniej – w 1949 roku – ich łupem padło Le Mans i 24 godzinny wyścig w belgijskim Spa.
A więc oddanie tytułów najlepszego teamu wyścigowego Ferrariemu? Nie, takiej możliwości nie brano w Portello pod uwagę. Zbyt dobrze pamiętano nie tak dawne sukcesy, by miało się tak stać bez walki. Innymi przyczynami, dla których Alfa zdecydowała się rywalizować w jeszcze jednym sezonie, mimo poważnych trudności finansowych, były nowo ogłoszone Mistrzostwa Świata Kierowców oraz… prawdopodobnie inicjatywa dealerów nowo skonstruowanego modelu 1900 – wielkiej nadziei Alfy. Ten samochód potrzebował wsparcia w postaci silnego i aktualnego image’u, który można było zapewnić jedynie odnosząc nowe wyścigowe sukcesy, a nie powołując się na dawne laury. Część kosztów przygotowania Alfa Corse do serii wyścigów ponieśli właśnie oni.
Następny wyścig odbywał się w Anglii, na torze Silverstone, 13 maja 1950 r. Na ten wyścig Alfa wystawiła już cztery czerwone bolidy.
Dziwny to był zespół. Juan Manuel Fangio, mimo swoich 38 lat, mógł być uważany tym towarzystwie za młodzieńca i świeżą krew. Po wygranej w San Remo Włosi zmienili swoje początkowo niechętne nastawienie do kierowcy zza Oceanu.
Giuseppe Farina, numer dwa w zespole, już przed wojną trzykrotnie zdobył Mistrzostwo Grand Prix Włoch. Wiek: 43 lata. W czasie wojny nie zrezygnował z „usług” na rzecz pro-faszystowskiego kierownictwa Alfy, lecz dano mu nową szansę, na co niewątpliwie zasługiwał z racji swojego talentu.
Trzecim kierowcą był Luigi Fagioli, który jeszcze w 1937 roku… zakończył karierę wyścigową, by powrócić na tory w 1948 r. Jego niewątpliwym atutem było ogromne doświadczenie. Startował w wyścigach od 1927 roku na wielu samochodach, m.in. Maserati, Mercedes, Alfa Romeo. W 1950 roku liczył sobie 51 lat! Kto dziś wyobraża sobie start zawodnika w tym wieku w wyścigu Formuły 1?
Ta trójka kierowców nazwana została „Zespołem 3 razy F” albo złośliwie – „Geriatrycznym Trio”. Czwarta Alfa przeznaczona była dla Consalvo Sanesiego, który jednak nieszczęśliwie zranił się w ramię podczas startu w Mille Miglia i został zastąpiony przez brytyjskiego kierowcę Rega Parnalla.Ku zaskoczeniu wszystkich, tym razem na Silverstone nie pojawiły się bolidy Scuderii Ferrari. Czyżby Ferrari oddał pole ?
Pod nieobecność teamu z Modeny nowy zespół Alfy pokazał swoją przewagę na Silverstone aż nazbyt dobitnie. Był najlepszy w kwalifikacjach oraz w wyścigu głównym. 324 kilometrowy wyścig kierowcy Alfy wygrali, jak chcieli. Na 70 okrążeń uzyskali przewagę 2 okrążeń nad konkurentami, rozgrywając wyścig o miejsca między sobą. Metę pierwszy przejechał bolid Fariny, następnie Fagioliego i Parnella. Fangio wycofał się na 62 okrążeniu z powodu awarii samochodu.Trofeum Grand Prix Europy, liczone do klasyfikacji Mistrzostw Świata, pojechało do Portello.
Po tym wyścigu wiadomo było jedno. Stawić czoła Alfie może tylko Ferrari. Miało się to stać już na najbliższym Grand Prix w Monaco. Na starcie Fangio i Farina zajmują pierwszą linię startową. Farina ma lepszy zryw na początkowym odcinku, lecz za chwilę na prowadzenie wychodzi Fangio. Na pierwszym okrążeniu, na zakręcie Tabac, Farina wpada w poślizg na wodzie rozlanej przez fale zatoki, rozpoczynając prawdziwy karambol. Z roztrzaskanych zbiorników leje się paliwo. Dziewięć samochodów blokuje tor. Widzowie machają rękami ostrzegają kolejnych kierowców. Powstałe zamieszanie wykorzystuje Fangio, który zorientował się, iż na torze dzieje się coś niedobrego. Zwolnił i w ogólnym rozgardiaszu jakimś cudem przecisnął się pomiędzy unieruchomionymi samochodami. Za nim pognało Ferrari prowadzone przez Ascariego.
Po zakończonym wyścigu nagroda Gran Prix Monaco znowu trafiła do Portello.Monaco było trzecim z kolei zwycięstwem Alfy w sezonie 1950. Do zakończenia pozostało osiem wyścigów. Nic jeszcze nie było przesądzone.
Czwarta runda – Grand Prix Szwajcarii w Bremgarten – potwierdziła siłę Alfy. Tipo 158 znowu zdominowały trening i ruszyły z pierwszych pozycji startowych. Tym razem Scuderia Ferrari wyeliminowała się sama. Samochody Ascariego i Villoresiego nawaliły już po kilku okrążeniach. Na 33 okrążeniu w ich ślady postanowiła iść Alfa prowadzona przez Fangio. Wygrał Farina przed Fagiolim.
* * *
Wydaje się, że źródła zwycięstw Tipo 158 należy upatrywać w wieloletnim dopracowywaniu bardzo dobrej konstrukcji, w połączeniu z ogromną rutyną i talentem zawodników. Tipo 158, stworzona w 1938 roku, zwana również „Alfettą” wyposażona była w 1.5 litrowy, 8 cylindrowy silnik ze sprężarką mechaniczną. W specyfikacji na 1950 r. osiągała moc ok. 350 KM przy 8600 obrotów/min. Konstruktorem tego pojazdu, po wojnie wzbogaconego o tylny most de Dion, był Gioacchino Colombo. Samochód wyposażono w 4 biegową skrzynię; rozstaw osi to 250 cm, rozstaw kół 125 cm. Rozmiary kół 5.5/17 i 7/18. Pojazd ważył 710 kg i w 1950 osiągał prędkość maksymalną około 300 km/h, którą – jak się później okazało – można było znacznie przekraczać. Główną wadą Alfetty było bardzo duże zużycie paliwa, które oscylowało w okolicach 170 litrów na 100 km, co wymagało dwu- lub trzykrotnego tankowania podczas wyścigu, podczas, gdy nie doładowane, 4.5-litrowe silniki konkurencji prawie nie wymagały takich postojów.
* * *
18 czerwca na torze Francorchamps koło w Spa miało się odbyć Grand Prix Belgii. Ferrari pokazał lwi pazur, wystawiając nowy 3.3-litrowy samochód bez doładowania. Strategia teamu z Modeny zakładała, że samochód bez sprężarki będzie potrzebował mniejszej liczby pit-stopów na tankowanie, co zrekompensuje niedostatki mocy w porównaniu do doładowanych 1.5-litrowych silników Alfy.Trzy 158 pędziły jako pierwsze. Za nimi Sommer za kierownicą Lago-Talbota starał się znaleźć dla siebie jakąś szansę. Błąd zespołu sprawił, że źle obliczono potrzebą ilość paliwa i trzy Alfy musiały niemal jednocześnie, „awaryjnie” tankować w pit-stopie. Lago-Talbot wyszedł na prowadzenie. Atmosfera w teamie Alfa nagle zrobiła się dosyć nerwowa. Przez kilka okrążeń kierowcy musieli naprawiać pomyłkę. Nie można im odmówić determinacji, skoro prędkość Alfy Fagioliego, zmierzona na prostej Mastra, wynosiła 323.27 km/h. Z powodu zbyt ostrego forsowania samochodu w pogoni za Sommerem, Farina uszkodził mechanizm przeniesienia napędu i musiał zwolnić. Na szczęście Fangio i Fagioli zdołali dogonić zbiega i zakończyć wyścig w „prawidłowej” kolejności. Farina mimo awarii dojechał do mety, ale wyprzedzony jeszcze przez Ferrari Ascariego, zajął czwarte miejsce.
* * *
Samochód Ferrari 125 F1 w specyfikacji na sezony 1948-50 posiadał 12-cylindrowy silnik o pojemności około 1.5 litra ze sprężarką oraz wyposażony był w pięciobiegową skrzynię biegów. Osiągał moc ok. 230KM przy 7000 obrotów. Waga 700kg. Rozmiar kół: 5.50×15 i 7.00×15. Opony Pirelli. Nadwozie oczywiście aluminiowe. Pojemność baku paliwa – 120 litrów.
* * *
Po wyścigu w Spa Ferrari uznał, że jego samochody nie są dostatecznie dobrze dopracowane i zrezygnował z udziału swojego zespołu w Grand Prix Francji w Reims.
Główny konkurent Alfy w tym wyścigu – Lago Talbot, nie radził sobie tym razem i trzej Panowie „F” znowu mieli rozgrywać wyścig między sobą. Jednak Farina musiał zatrzymać samochód na 16 okrążeniu z powoduproblemów z pompą paliwową, która ostatecznie skapitulowała na 58 okrążeniu. Wydaje się, że po sześciu zwycięstwach Alfy w zespołach konkurentów zapanowało całkowite zniechęcenie – arytmetyka wskazywała, że nawet gdyby jakiś inny zespół wygrał wszystkie inne wyścigi, i tak wygra Alfa. Do zakończenia serii Grand Prix pozostało już tylko 5 wyścigów. W tej sytuacji menedżerowie konkurencyjnych teamów wydarli ze swych notatników kartkę z napisem „Wygrać sezon Grand Prix!” i na czystej kartce napisali „Wygrać jakiś wyścig!”
Nic dziwnego, że zajęci kreśleniem nowych celów konkurenci na Gran Premio di Bari nie pokazali nic nadzwyczajnego. Również zespół Alfy wystawił tylko dwóch kierowców: Farinę i Fangio, dając odpocząć Fagiolemu.
Wydawało się, że nic nadzwyczajnego nie może się już zdarzyć, ale los jeszcze raz pokazał, że jest to sport, w którym do chwili przekroczenia linii mety nie można być pewnym wyniku. Kiedy dwie prowadzące Alfy pozornie nie zagrożone mknęły do mety, okazało się, żemechanicy tankujący samochód Fangio popełnili błąd, nie doceniając apetytu 158 na paliwo. W połowie wyścigu musiał on zjechać na nie planowane tankowanie. Jednak ostatecznie wszystko skończyło się dobrze i zgodnie z planem. Pierwsze miejsce – Alfa, drugie miejsce – jak wyżej. Na trzeciej pozycji przyjechał samochód HWM z dwudziestoletnim wówczas Stirlingiem Mossem za kierownicą.
Grand Prix de Nations w Genewie zapowiadało się ciekawie. Alfa wystawiła 4 samochody, które prowadzili: Fangio, Farina, Szwajcar Emmanuel de Graffenreid oraz Piero Taruffi. Znowu powrócił Ferrari. Dwa samochody o pojemnościach 4.1 oraz 3.3 litra prowadzili jego najlepsi kierowcy – Ascari i Villoresi. Na starcie pierwsze miejsce zajmował Fangio, za nim czaiły się obydwa Ferrari.Tym razem nie było łatwo – Ferrari przez cały czas deptały po piętach Alfie, a Fangio robił co mógł, by utrzymywać prowadzenie. Inne 158 nie mogły przebić się przez ruchomą zaporę z Modeny. Napięcie narastało. Wyścig stawał się prawdziwą gonitwą. Można było wyczuć, że o losach wyścigu zadecyduje coś nieoczekiwanego.
I stało się. Pod koniec wyścigu Villoresi wjechał w plamę oleju. Stracił panowanie nad swym Ferrari, wypadł z drogi i roztrzaskał samochód, który następnie wpadł w grupę kibiców. Kierowca doznał ciężkich obrażeń, a trzech widzów straciło życie. Nadjeżdżający Farina, starając się ominąć wrak pojazdu Villoresiego, również wypadł z toru. Do zakończenia wyścigu pozostało tylko 7 okrążeń. Na następnym Ascari wycofał się z powodu awarii swego Ferrari. Wyścig zakończył się zwycięstwem Fangio; za nim przyjechali dwaj pozostali kierowcy zespołu. Jednak Ferrari po raz kolejny okazało się naprawdę groźnym konkurentem. Zapewne obok smutku spowodowanego obrażeniami Villoresiego i śmiercią kibiców, Enzo Ferrari odczuwał satysfakcję. Co prawda znowu wygrała Alfa, lecz do zakończenia cyklu Grand Prix pozostały jeszcze trzy wyścigi. W tych trzech edycjach Scuderia zamierzała pokazać, że jest w stanie pokonać team mediolański.
Najbliższą okazją do tego był wyścig Coppa Acerbo w Pescara, 15 sierpnia. Alfa wysłała na Circuito di Pescara tylko dwóch kierowców – Fangio i Fagioliego.Rozpoczęło się niesamowicie – podczas treningu Fangio pobił wynikiem 310.08 km/h rekord prędkości toru, ustanowiony wiele lat wcześniej przez Niemców. Wyścig potoczył się zgodnie z logiką wielkich mistrzów. Dwie Alfy prowadziły przez wiele okrążeń, bawiąc się swoim towarzystwem. Okazuje się, że „team order”, to nieodłączny składnik wyścigów F1 od ich powstania. Już wcześniej kierownictwo teamu ustaliło, że ten wyścig powinien wygrać Fagioli. Gdy wyścig zbliżał się ku końcowi, Alfa Fagioliego zaczęła zwalniać i na ostatnim okrążeniu znieruchomiała. Uszkodzenie przedniego zawieszenia i częściowa blokada koła. Ale ten wyścig miał wygrać Fagioli. Co robić ?
Jadący za nim Fangio zatrzymał swój wóz za bolidem Fagioliego i zachęcił go do próby ukończenia wyścigu. I to w jakim stylu! Ustawili samochody obok siebie, i tak, trzymając się razem, zmierzali do mety. Lago-Talbot z Rosierem za kierownicą pędził jako trzeci, nadrabiając straty. Do dwu wolno jadących Alf zostało mu około kilometra (to się nazywa przewaga!). Gdy Fangio zauważył rywala, zrozumiał, że w tym tempie Alfy nie osiągną linii mety przed nadciągającym Rosierem. Musiał złamać team order i wygrać. Przyśpieszył, przekraczając linię mety jako pierwszy. Lago-Talbot przemknął obok jadącej już tylko rozpędem, utykającej Alfy Fagioliego. Zabrakło 300 metrów. Fagioli przyjechał jako trzeci. Włoską widownię na torze w Pescara ogarnął szał. Alfa Corse wiwatowała. Co za dobitny dowód triumfu Alfy w sezonie! Tylko tych dwóch prawdziwych, przedwojennych kierowców mogło zrobić coś takiego.
W 1949 roku International Trophy na Silverstone wygrał Alberto Ascari na Ferrari. Tym bardziej w sezonie 1950 zapowiadało to zażartą walkę między Alfą, a Ferrari, które chciało „urwać” przynajmniej jeden wyścig w nieprawdopodobnej serii zwycięstw Alfy. Od dawna nie chodziło już o to, kto jest najlepszy, ale o to, czy Ferrari zdoła pokonać Alfę w choćby jednym starciu.
Tym razem Alfa Corse nie przystąpiła do jazd treningowych. Cały zespół przybył na tor dopiero w dniu wyścigu. Niespodzianki nie było również 26 sierpnia 1950 roku. Dwie Alfy jako pierwsze przejechały linię mety z różnicą 0.4 sekundy. Farina przed Fangio.
* * *
Ferrari 375 F1 – zadebiutował na Grand Prix Monza w 1950 roku. 12 cylindrowy silnik miał pojemność 4,5 litra i osiągał moc 350KM przy 7000 obrotów. Waga – 720kg; pojemność zbiornika paliwa – 195 litrów; koła 5.50×16 i 7.50×17. Opony Pirelli.
Wyścig Gran Premio Italia na torze Monza zaczynał się pod znakiem dotychczasowego wyniku 10:0 dla Alfa Corse w sezonie 1951. Dla Ferrariego oznaczało to ostatnią szansę na jedno, honorowe zwycięstwo. 3 września 1950 r. Ferrari 375 z numerem 16 Ascariego, rozdzielało na linii startu trzy stojące w pierwszej linii Alfy 158, w których zasiadali trzej Panowie „F”. Poza tym Alfa wystawiła dodatkowych kierowców w osobach Taruffiego i Sanesiego, który był popierany przez… związki zawodowe z Portello.Dwa Ferrari wyposażone w 4.5-litrowe silniki o mocy 350 KM stanowiły silną konkurencję. Na 14 okrążeniu Ferrari wyszło na prowadzenie! Czyżby przysłowiowy „rzut na taśmę” miał się ziścić ? Na 21 okrążeniu z uszkodzonym silnikiem odpadł Ascari. Ale to jeszcze niczego nie przesądzało: Fangio również zjechał do boksu z „zagotowanym”silnikiem. Atmosfera zrobiła się gorąca, nie tylko w przenośni. Czyżby sytuacja z początku sezonu miała się odwrócić? Taruffi bez wahania oddał swój samochód w ręce Fangio. Niestety, najwidoczniej w tym wyścigu Argentyńczyk zajeździłby wszystko, gdyż kilka okrążeń później również ta maszyna odmówiła posłuszeństwa. Tymczasem sytuacja na torze zmieniła się na tyle, że na prowadzenie wyszła Alfa Giuseppe Fariny. W międzyczasie Ascari przesiadł się do Ferreri Serafiniego i wrócił na tor. Walczył do końca, lecz tym razem musiał zadowolić się „tylko” drugim miejscem z czasem 1:19 sekund za zwycięską Alfą. Fagioli – trzeci.
Pierwszym Mistrzem Świata Kierowców FIA, w sezonie 1950 został Giuseppe Farina. Alfa wygrała wszystko, co było do wygrania.
Jednak z sezonie 1951 miało nie być już tak łatwo. Ferrari 375 F1, które zadebiutowało na Monza, okazało się bardzo groźne… c.d.n.
Grafika: Tipo 159/159 Alfetta
Autor w muzeum Ferrari przy modelu Ferrari 375 *prawdopodobnie rok 2001 |